Prywatyzacja fal radiowych ?!
Dodane przez sq9mli dnia 04 listopada 2006 - 17:11:16
Światowi giganci mediów usiłują przeforsować najbardziej szatański plan: prywatyzacje fal radiowych!!!

Pytanie: co jest jedynym najbardziej wartościowym przedmiotem własności wartym posiadania u zarania wieku informacji? Odpowiedz: częstotliwości radiowe - widmo elektromagnetyczne - na których stale zwiększająca się aktywność komunikacyjna i komercyjna będzie transmitowana w erze łączności bezprzewodowej. Nasze PCty, Palm piloty, bezprzewodowy internet, telefony komórkowe, pagery, radio i telewizja wszystkie zalezą od częstotliwości radiowych, żeby wysyłać i odbierać wiadomości, obrazy, audio, dane, itd.

Większość z nas nigdy nawet przelotnie nie myśli o spektrum radiowym. Postrzegamy je, mniej więcej, jak tlen, którym oddychamy, jak ogólnie dostępne, darmowe dobro. W rzeczywistości, widmo jest traktowane, jako 'dobro wspólne' i jest kontrolowane oraz administrowane przez rządy, które w zamian wydają licencje na używanie częstotliwości radiowych rożnym komercyjnym i innym instytucjom. Innymi słowy, w każdym kraju elektromagnetyczne spektrum jest administrowane przez rząd w imieniu ludzi.

Ale teraz potężne komercyjne media starają się pozyskać kontrole nad falami radiowymi. Wyobraźcie sobie świat, w którym pełno różnych światowych konglomeratów mediów, jak Vivendi, Sony, BskyB, Disney i News Corporation posiada dokładnie wszystkie częstotliwości na całej planecie i handluje nimi w te i z powrotem jak prywatna własnością. Strategia, aby tak się właśnie stało, zaczyna się już ujawniać w Waszyngtonie.



7 lutego (2001) 37 przodujących ekonomistów US podpisało wspólny list proszący federalna komisję komunikacyjna (FCC), aby pozwoliła rozgłośniom "leasować" spektrum, na które obecnie maja licencje od rządu, na rynku wtórnym. List, który przeszedł prawdziwie niezauważony przez publikę, jest "pierwsza salwa" w radykalnym planie wyrwania kontroli nad całym spektrum od rządów na całym świecie i uczynienia fal radiowych prywatna własnością światowych gigantów mediów. Jeśli im się to uda, naród straci jedną z ostatnich pozostałości prawdziwej potęgi - zdolności regulowania dostępu do komunikacji radiowej wewnątrz własnych granic geograficznych.



Historia zaczęła się kilka lat temu, kiedy fundacja "Postęp i Wolność", konserwatywny "czołg" w Washington, blisko związana z Newt Gingrich, byłym rzecznikiem izby przedstawicieli ("House of Representative"), opublikowała raport "Rewolucja Telekomunikacyjna: Amerykańska Szansa". Autorzy raportu nawoływali do konwersji widma elektromagnetycznego we własność prywatna. Zgodnie z tym planem, rozgłośnie posiadające obecnie licencje miałyby gwarantowany tytuł do spektrum, które obecnie używają i mogłyby używać to spektrum, rozwijać, sprzedawać i handlować nim według własnego uznania. Pozostałe nieużywane części spektrum byłyby sukcesywnie odsprzedawane przedsiębiorstwom komercyjnym i przekształcane w prywatną elektromagnetyczna własność, podczas gdy FCC byłoby rozwiązane.



Studia dowodziły, że kontrola rządowa nad częstotliwościami radiowymi prowadzi do nieefektywności i jeśli spektrum zostałoby przekształcone w prywatna elektromagnetyczna własność, która mogłaby być wymieniana na rynku, niewidzialna ręką podaży i popytu dyktowałaby najbardziej innowacyjne użycie tych częstotliwości. W efekcie kongres przeprowadził przesłuchania dotyczące propozycji, co wzmogło zainteresowanie planem.



Jednak wciąż, pomysł odsprzedawania fal radiowych w USA do użytku prywatnego wydawał się odrobinę zbyt ambitny, nawet dla najbardziej doświadczonych Waszyngtońskich "lobbystów" korporacyjnych. Później, mniej niż jeden miesiąc po przyjęciu prezydentury przez Georga Busha, list od 37 ekonomistów znów pojawił się na progu FCC.



Nowe myślenie: po pierwsze, zabezpieczyć plan częściowej prywatyzacji, pozwalając komercyjnym licencjobiorcom sprzedawać i leasować swoje spektrum na rynkach wtórnych. Kiedy to byłoby zrobione, utworzona zostałaby komercyjna fundacja, aby przeprowadzić ostateczne przejście od rządu licencjonującego spektrum do przyszłościowej odsprzedaży prywatnemu sektorowi. Inne narody byłyby zachęcane do wzorowania się i odsprzedaży ich spektrum światowym kompaniom mediów. Jeśli ktoś by próbował zastopować pomysł oddania kontroli nad falami radiowymi, mogłyby zostać nałożone międzynarodowe sankcje handlowe, aby wymusić uległość.



W wieku przemysłowym, wymiana własności na rynkach była sine qua non komercji. Rolą rządów narodowych była ochrona własności i rynków. Ale w nowym komercyjnym świecie, który się rodzi, posiadanie dostępu do przepływu informacji i sieci telekomunikacyjnych staje się co najmniej tak ważne, jak wymiana własności na rynkach.



Gdyby częstotliwości radiowe na całej planecie były w posiadaniu i podlegały kontroli światowych gigantów mediów, w jaki sposób miliardy żyjące na Ziemi zagwarantowałyby sobie najbardziej podstawowe prawo do komunikacji miedzy sobą? W erze, gdzie coraz więcej z naszej codziennej komunikacji odbywa się w "cyberspace", dostęp do fal radiowych staje się krytyczny. Oczywiście ci, którzy mogą zapłacić, będą podłączeni. Ale co z około 62% ludzi, którzy nigdy nie przeprowadzili rozmowy telefonicznej, i z 40% tych, którzy nie mają elektryczności? Jak oni kiedykolwiek mogliby zagwarantować sobie dostęp do "cyberspace" w świecie, gdzie opłaty wejściowe byłyby kontrolowane przez paru światowych gigantów mediów?



Jeśli przepływ ludzkiej komunikacji będzie kontrolowany przez światowe kompanie, jak zapewnimy, że socjalne i kulturalne punkty widzenia oraz polityczne wypowiedzi, które mogą się różnic od tych reprezentowanych przez kompanie posiadające częstotliwości na własność, będą mogły nadal przepływać? Moglibyśmy stanąć w obliczu perspektywy nowej formy represji, gdyby światowe kompanie "położyły rękę" na falach radiowych.



Równie złowieszczo wygląda, kiedy kompanie takie, jak AOL-Time Warner, Disney, Vivendi Universal posiadają na własność kanały komunikacyjne wraz z "zawartością", która przez nie przepływa. Czy bogata kulturalna różnorodność, która została utworzona tradycyjnie w cywilizowanym społeczeństwie, wyschnie? Czy pozostaniemy tylko z kilkoma globalnymi kompaniami mediów, jako ostatecznymi arbitrami ludzkiej kultury?



Jak zapobiegniemy rozszerzaniu wpływu przez te kompanie na samo życie komercyjne, z powodu ich kontroli nad kanałami komunikacyjnymi, przez które prowadzi się interesy? I na koniec, w nowej erze, kiedy każdy jest połączony z każdym za pomocą komercyjnych i telekomunikacyjnych sieci informacyjnych, jak zapobiegniemy wykorzystywaniu danych przepływających przez "cyberspace" i dotyczących życia ludzi, przez korporacyjnych właścicieli częstotliwości radiowych? Jaka kontrole będą mieć ludzie nad własną prywatnością, jeśli każdy aspekt ich życia będzie dostępny jako bity danych podróżujące przez kanały komunikacyjne posiadane i kontrolowane przez korporacje?



Na początku ery globalnych mediów ponad 20 lat temu, przedstawiciel rządu Amerykańskiego zauważył, że "handel już więcej nie podąża za flagą, handel podąża za systemami komunikacyjnymi". Kiedy nasze prawo do komunikowania się miedzy sobą nie jest dłużej zapewnione i zabezpieczone przez rząd, ale jest kontrolowane przez światowe konglomeraty mediów, czy podstawowa wolność i prawdziwa demokracja mogą wciąż istnieć?

Jeremy Rifkin jest autorem "Wieku dostępu" i przewodniczącym "Fundacji trendów ekonomicznych" w Waszyngtonie.

Opracowal SQ8BGQ na podstawie tekstu ze strony http://www.republika.pl/scanning/artykul.htm

Artykul dodal SQ9MLI